Praktyczne mieszkanie - vol.3 SYPIALNIA (rodzinna)

Tata od ponad miesiąca pragnął wyjść do kina, więc łaskawa Mama dała mu wolne. Dzieci śpią. Co robi Mama? Popija bezalkoholową Bavarię i właśnie sobie uświadomiła, że jest to pierwszy spokojny wieczór w samotności od ... nie pamiętam kiedy. Ostatni miesiąc był bogaty w różne atrakcje, skoki rozwojowe, pierwsze zęby u obu Bąbli, gorączki bliskie 40 stopni, wypadek Taty na skuterze, co skończyło się miesięcznym L4. Wszystkie te atrakcje zapewniły Mamie taką rozrywkę, że Mamine Pomysły ucierpiały. Ale spokojnie, wszystko nadrobimy. Któż inny będzie bardziej wyrozumiały niż inni rodzice z podobnymi problemami?
Dobrze, koniec tłumaczenia się, czas na konkrety.

Tematem dzisiejszego wpisu będzie SYPIALNIA. Moja ukochana, wymarzona sypialnia z dużą szafą i łóżkiem małżeńskim, szafkami nocnymi i lampeczkami pasującymi do narzuty. Po wprowadzeniu się do naszego kochanego M sypialnia zdecydowanie była moją perełką - spełnieniem marzeń. Całe życie marzyłam o łóżku, którego nie trzeba rozkładać. W domu rodzinnym większość czasu dzieliłam pokój z siostrą, a ograniczony metraż wymusił na nas posiadanie łóżek składanych. Z całego serca nie znosiłam tego rozkładania, ścielenia, zbierania pościeli, składania i tak w kółko. Z tego powodu postanowiłam, że kiedy się wyprowadzę na swoje, będę miała klasyczne małżeńskie łóżko z szafeczkami nocnymi i lampkami po bokach. Obowiązkowo narzuta, która jednym ruchem będzie pięknie ukrywać rozbebeszoną pościel, której już nigdy więcej nie będę musiała układać. Marzenie zrealizowałam i cieszyłam się nim przez 1,5 roku... otóż (jak wiecie) trzeba było znaleźć sposób na urządzenie sypialni dla 4 osób.

Z uporem maniaka szukałam rozwiązania, które pozwoli zachować łóżko małżeńskie. Do samego końca (z bliźniaczym brzuchem szerokości grubo ponad 100 cm) mierzyłam, analizowałam, przesuwałam, wyliczałam, szkicowałam i tworzyłam różne możliwe konfiguracje obecnych mebli tak, aby zmieścić pomiędzy nimi jeszcze 2 łóżeczka. I tym sposobem na ok. 10-11 metrach udało mi się zmieścić nasze łóżko, dwa dziecięce łóżeczka, 3 wielkie szafy, komodę, mikrotoaletkę i dwie szafki nocne. Mało tego, miałam nawet wybór, bo możliwych konfiguracji było kilka. 

Powyższa historia jest dowodem na to, że naprawdę warto pokombinować zanim się zrezygnuje z marzeń o sypialni z wygodnym łóżkiem (i mężem w nim). Pewnie zastanawiacie się, dlaczego po prostu nie zrobiliśmy dziecinnego pokoju, a sami nie wynieśliśmy się do pokoju dziennego (czyt. salonu, jadalni, bawialni, biura, pokoju gościnnego w jednym). Z oczywistego powodu, musielibyśmy spać na ROZKŁADANYM narożniku. Inny istotny argument jest taki, że wtedy pozbylibyśmy się na długi czas możliwości nocowania gości, a ponieważ jesteśmy typami ludzi, którzy wciąż do kogoś jeżdżą i równie chętnie przyjmują w gościnę, dlatego takie rozwiązanie mocno by nas ograniczało. Poza tym, sypialnia to miejsce szczególne, jedyne oderwanie się od codziennego szaleństwa, które odbywa się w pozostałej części mieszkania. Zwłaszcza w gorsze dni, kiedy nie ma się siły sprzątać zabawkowego pobojowiska. Wystarczy wtedy zamknąć za sobą drzwi sypialni i nie myśleć o tym, co się dzieje za nimi (przez kilka godzin). Jednym słowem, z sypialni nie warto rezygnować.

Przejdźmy jednak do konkretów: co się u nas sprawdziło?


HITY

  1. Jasne meble. Ja chciałam ciemne, mąż jasne (i całe szczęście), wybraliśmy jasny dąb bejcowany na biało - w ogóle nie widać kurzu.
  2. Duże szuflady z organizerami. Podobnie jak bieliznę, małe gabarytowo dziecięce ciuszki lepiej mieć posortowane wg rodzajów w organizerach niż poukładane w kupki na półkach. Na półkach wystarczy w biegu wyciągnąć z środka jeden bodziak i cała piramida się rozpada - w organizerach nic takiego nie ma miejsca. 
  3. Szafy PAX z IKEI. Główną ich zaletą jest możliwość zmiany wnętrza, kiedy zmieniają się potrzeby - niestety moje szafy z wieszakami musiały ustąpić szufladom z ciuszkami niemowlęcymi.
  4. Ciemne rolety. Wcale nie mówię o tych drogich, które nie przepuszczają światła. Za radą Pana od rolet wybrałam zwykłe, w najciemniejszym kolorze i to w pełni wystarcza. My mamy ciemny brąz (bo czarnych nie było) i po zasłonięciu jest totalna ciemnica, taka jaką lubię do spania. W nocy, przy pełnym zasłonięciu trzeba się mocno wysilić, żeby zobaczyć swoją dłoń. Przy dzieciach rewelka - o każdej porze dnia można stworzyć przyjemny półmrok do zaśnięcia na drzemkę, a wieczorem osiedlowe oślepiające latarnie nie są nam straszne. Zdecydowałam się na ciemne rolety, ponieważ sama lubię spać w ciemności, jednak z czasem okazało się, że jest to jedno z głównych zaleceń Pani Konsultantki ds. snu dzieci (chodzi o produkcję melatoniny).
  5. Szafa z wielkim lustrem. Same zalety: powiększa optycznie pokój, można się przeglądać do woli i dla każdego starczy miejsca, uniwersalność pod kątem ewentualnej zmiany kolorystyki pokoju i kilka innych zalet sypialnianych, o których może nie będę tutaj wspominać ;)
  6. Łóżko z szufladami. Wykorzystanie przestrzeni pod łóżkiem, nie muszę chyba tłumaczyć, że przy małym mieszkaniu to podstawa. Zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż pojemniki typu "muszę podnieść całe łóżko z materacem i pościelą". Nawet przy super zawiasach i systemach wspomagających nikt mi nie wmówi, że to nie obciąży kręgosłupa. Mówię to ja, emerytowana tancerka z dyskopatią.


KITY

  1. Dywaniki z długim włosiem przy łóżku. Fajnie jest stanąć bosymi stopami na milutki dywanik tuż po przebudzeniu. Nie fajnie jest go odkurzać, prać, suszyć i w ogóle utrzymać w czystości.
  2. Bardzo mocne światło górne. Uparłam się na piękny kryształkowy plafon. Nie da się w nim zmienić żarówek na słabsze, bo o ile się nie mylę, ma wbudowane na stałe ledy. Jest piękny, ale niestety ma tak strasznie mocne światło, że jeśli się je zapali w nocy, zaspana osoba ma wrażenie jakby jej oczy wypalano. Z ciężkim sercem, ale uczciwie muszę to przyznać.
  3. Sąsiad, z którym dzielimy ścianę. Ogromny fan słuchania na maksymalnej głośności niemieckich wiadomości i innych programów, w których non stop ktoś nadaje jak katarynka. Kiedyś nie mogłam przez to spać, prośby działały krótkoterminowo. Obecnie przy dzieciowym zmęczeniu? I don't care. Nie mniej jednak, nie polecam.
  
Mam nadzieję, że skorzystacie z naszego doświadczenia. 
A jakie są Wasze?