Praktyczne mieszkanie - vol.2 POKÓJ DZIENNY

Kolejnym pomieszczeniem poddanym analizie będzie POKÓJ DZIENNY, zwany czasami salonem, chociaż od kiedy pojawiły się dzieci najtrafniejszym określeniem byłaby bawialnia. W każdym razie bez względu na to, jak go nazwiemy, jest to pomieszczenie, które w naszym 2-pokojowym mieszkaniu spełnia rolę: jadalni, salonu, pokoju gościnnego, domowego biura i od kilku miesięcy dziecięcego placu zabaw. Podczas doboru wszystkich elementów cel był jasny: łatwość sprzątania. Faktycznie udało nam się cel osiągnąć, ogólne ogarnięcie (czyt. posprzątanie) zajmuje parę minut. Co się u nas sprawdziło ? Poniżej hity i kity :)



HITY:

  1. Kolor podłogi: DĄB SONOMA. Nie widać kurzu, brudu, a nawet jak są poprochy to ciężko je zauważyć. Kolor ładny i pasuje do wszystkiego. Innymi słowy, jak przejdziesz boso po podłodze i masz wrażenie, że chodzisz po plaży... Czas odkurzyć :)
  2. Duża szafa na wymiar. Nasz deweloper chciał więcej zarobić, więc zamiast komórek lokatorskich zrobił podziemny garaż. Stąd cały nasz dobytek musiał się zmieścić w szafie. Jest ogromna 3,5m szerokości na 2,8m wysokości, 60cm głębokości. Spełnia rolę piwnicy, biura (o tym nieco dalej) oraz przechowalni w jednym. Bez niej byłoby naprawdę ciężko.
  3. Brak półek - totalnie nie mamy miejsca na bibeloty. Do mebli w pokoju dziennym zaliczamy: narożnik, mikro ławę, szafkę pod telewizor, stół,  krzesła i regał z szybą. Kiedy przychodzą niezapowiedziani goście wystarczy przetrzeć ławę, stół, szafkę pod telewizorem i parapet.  KONIEC! Zajmuje to ok. 15 sekund i wszystkie kurze w najważniejszym pokoju są starte :) Jest jeszcze szklana gablotka na moje puchary taneczne, ale to ewidentnie moje "widzimisię" i spełnienie marzenia, więc tu praktyka nie była wyznacznikiem. Jest wysoka, więc na upartego nie trzeba przecierać, jak przychodzą goście :P
  4. Regał z szybą. Gdybym napisała, że się nic nie kurzy, skłamałabym. Mogę jednak potwierdzić, że kurzy się mniej i książki się tak nie niszczą. A przecież gdzieś te książki trzeba trzymać.
  5. Biuro w szafie. Z racji tego, że duża szafa była na zamówienie, zażyczyłam sobie biurko w szafie. Wszystkie dokumenty, drukarka i inne biurowe bibeloty są właśnie tam, a jak pojawia się klasyczny nieogar biurkowy wystarczy zasunąć szafę :)
  6. Półotwarte przejście do kuchni. Rewelacja przy gościach, rewelacja przy dzieciach. Polecam każdemu. Można swobodnie rozmawiać i robić herbatę, jak się dobrze posadzi siedzi, to mogą się bawić i zerkać, czy mama gdzieś nie uciekła. Osobna kuchnia jest niewygodna, bo zamiast spędzać czas z gośćmi siedzi się w garach, całkiem otwarta jest kiepską opcją, bo wszystko jest na wierzchu. Ja tuż przed wszelkimi odwiedzinami szykując przekąski doprowadzam kuchnię do stanu jak po tornadzie, więc totalnie otwarta u mnie by się nie sprawdziła.
  7. Szafki bez uchwytów. Otwierają się na przycisk. Moje dzieci jeszcze tego nie ogarnęły, chociaż z pewnością to kwestia czasu. Jednak głównymi zaletami są: łatwość ścierania (nie trzeba czyścić uchwytów) i brak elementów, na które dziecko może się nadziać lub uderzyć podczas upadku.

KITY:

  1. Ciemne meble. Myślałam, że będzie elegancko, ale niestety jedyne co osiągnęłam to konieczność częstszego ścierania kurzy. Całe szczęście zajmuje to tylko chwilę.
  2. Biurko tyłem do okna. Niestety szafa mogła być tylko na wprost okna, więc pomimo świetności biurka w szafie, ciężko się pracuje tyłem do źródła światła. Dlatego jak wiem, że muszę dłużej popracować, wolę się przenieść bliżej okna - do stołu.
Więcej grzechów nie pamiętam...


A Wy jakie rozwiązania polecacie do pokoju dziennego?