Kolejnym pomieszczeniem poddanym analizie będzie POKÓJ DZIENNY, zwany czasami salonem, chociaż od kiedy pojawiły się dzieci najtrafniejszym określeniem byłaby bawialnia. W każdym razie bez względu na to, jak go nazwiemy, jest to pomieszczenie, które w naszym 2-pokojowym mieszkaniu spełnia rolę: jadalni, salonu, pokoju gościnnego, domowego biura i od kilku miesięcy dziecięcego placu zabaw. Podczas doboru wszystkich elementów cel był jasny: łatwość sprzątania. Faktycznie udało nam się cel osiągnąć, ogólne ogarnięcie (czyt. posprzątanie) zajmuje parę minut. Co się u nas sprawdziło ? Poniżej hity i kity :)
HITY:
- Kolor podłogi: DĄB SONOMA. Nie widać kurzu, brudu, a nawet jak są poprochy to ciężko je zauważyć. Kolor ładny i pasuje do wszystkiego. Innymi słowy, jak przejdziesz boso po podłodze i masz wrażenie, że chodzisz po plaży... Czas odkurzyć :)
- Duża szafa na wymiar. Nasz deweloper chciał więcej zarobić, więc zamiast komórek lokatorskich zrobił podziemny garaż. Stąd cały nasz dobytek musiał się zmieścić w szafie. Jest ogromna 3,5m szerokości na 2,8m wysokości, 60cm głębokości. Spełnia rolę piwnicy, biura (o tym nieco dalej) oraz przechowalni w jednym. Bez niej byłoby naprawdę ciężko.
- Brak półek - totalnie nie mamy miejsca na bibeloty. Do mebli w pokoju dziennym zaliczamy: narożnik, mikro ławę, szafkę pod telewizor, stół, krzesła i regał z szybą. Kiedy przychodzą niezapowiedziani goście wystarczy przetrzeć ławę, stół, szafkę pod telewizorem i parapet. KONIEC! Zajmuje to ok. 15 sekund i wszystkie kurze w najważniejszym pokoju są starte :) Jest jeszcze szklana gablotka na moje puchary taneczne, ale to ewidentnie moje "widzimisię" i spełnienie marzenia, więc tu praktyka nie była wyznacznikiem. Jest wysoka, więc na upartego nie trzeba przecierać, jak przychodzą goście :P
- Regał z szybą. Gdybym napisała, że się nic nie kurzy, skłamałabym. Mogę jednak potwierdzić, że kurzy się mniej i książki się tak nie niszczą. A przecież gdzieś te książki trzeba trzymać.
- Biuro w szafie. Z racji tego, że duża szafa była na zamówienie, zażyczyłam sobie biurko w szafie. Wszystkie dokumenty, drukarka i inne biurowe bibeloty są właśnie tam, a jak pojawia się klasyczny nieogar biurkowy wystarczy zasunąć szafę :)
- Półotwarte przejście do kuchni. Rewelacja przy gościach, rewelacja przy dzieciach. Polecam każdemu. Można swobodnie rozmawiać i robić herbatę, jak się dobrze posadzi siedzi, to mogą się bawić i zerkać, czy mama gdzieś nie uciekła. Osobna kuchnia jest niewygodna, bo zamiast spędzać czas z gośćmi siedzi się w garach, całkiem otwarta jest kiepską opcją, bo wszystko jest na wierzchu. Ja tuż przed wszelkimi odwiedzinami szykując przekąski doprowadzam kuchnię do stanu jak po tornadzie, więc totalnie otwarta u mnie by się nie sprawdziła.
- Szafki bez uchwytów. Otwierają się na przycisk. Moje dzieci jeszcze tego nie ogarnęły, chociaż z pewnością to kwestia czasu. Jednak głównymi zaletami są: łatwość ścierania (nie trzeba czyścić uchwytów) i brak elementów, na które dziecko może się nadziać lub uderzyć podczas upadku.
KITY:
- Ciemne meble. Myślałam, że będzie elegancko, ale niestety jedyne co osiągnęłam to konieczność częstszego ścierania kurzy. Całe szczęście zajmuje to tylko chwilę.
- Biurko tyłem do okna. Niestety szafa mogła być tylko na wprost okna, więc pomimo świetności biurka w szafie, ciężko się pracuje tyłem do źródła światła. Dlatego jak wiem, że muszę dłużej popracować, wolę się przenieść bliżej okna - do stołu.
Więcej grzechów nie pamiętam...
A Wy jakie rozwiązania polecacie do pokoju dziennego?