Kiedy kupowaliśmy nasze pierwsze wspólne mieszkanie nie mieliśmy jeszcze dzieci, chociaż mieliśmy świadomość, że to kwestia czasu. Dlatego już wtedy starałam się je urządzić tak, aby było bezpieczne dla dziecka i szybkie do sprzątnięcia. Rzeczywistość pokazała, że plany realizują się szybciej niż sami byśmy się tego spodziewali. Jeszcze dobrze nie przyzwyczailiśmy się, że mieszkamy tylko we dwoje na swoim, a tu nagle wiadomość, że nasze dwupokojowe M trzeba przerobić na gniazdko dla 4-osobowej rodziny(!). Oczywiście da się sprostać takiemu wyzwaniu, jednak warto dobrze przemyśleć jak zorganizować sobie tę ograniczoną przestrzeń.
Kilka najbliższych postów poświęcę hitom i kitom mieszkaniowym.
Dzisiaj tematem przewodnim będzie: ŁAZIENKA.
Nasza, jak większość blokowych klitek ma nie całe 5 metrów, jest długa, ale wąska i przez to bardzo średnio ustawna. Zależało nam na czasie i nie chcieliśmy niepotrzebnie marnować kasy na przeróbki, więc zdecydowaliśmy się nie zmieniać miejsca podłączeń wg naszych "widzimisie", tylko posłusznie dostosowaliśmy się do planu deweloperskiego. W teorii mogliśmy trochę poprzesuwać rury, ale po pierwsze nie mieliśmy na to czasu, bo ekipa miała tylko półtorej tygodnia na wykończenie całego mieszkanie, a po drugie kucie i przeróbki zwiększyłyby koszty, a tego woleliśmy uniknąć.
Zanim zacznę, nadmienię tylko, że pierwszą i podstawową zasadą, jaką się kierowałam podczas urządzania mieszkania, była praktyczność! Zobaczcie więc, jak nam to wyszło.
HITY:
- Długo nie mogliśmy dość do porozumienia z mężem, w czym chcemy się kąpać. Ja upierałam się przy wannie mając na uwadze kąpanie dzieci w przyszłości, mój mąż upierał się przy prysznicu bez brodzika, bo to nowocześnie i praktycznie, bo nie zabiera tyle przestrzeni, a w wannie i tak nie mamy czasu się wygrzewać. Finalnie zdecydowaliśmy się na duży prysznic 80x120 z głębokim brodzikiem. Teraz oboje przyznajemy, że to jest zdecydowany hit. Fakt - jest wąski (80cm), bo standardowa 90-ka by u nas nie weszła, ale nie odczuwamy tego w ogóle przez jego długość 120 cm. Dlaczego to nasz hit? Po pierwsze bez problemu możemy brać prysznic razem i wcale nie jest ciasno, po drugie - ja w czasie ciąży bliźniaczej (z brzuchem w kształcie łodzi podwodnej) bez problemu mogłam się wykąpać i nie zahaczać o ściany przy każdym obrocie, no i po trzecie - można w nim wykąpać swobodnie dwójkę dzieci. Oboje już siedzą stabilnie, więc mogliśmy zoptymalizować proces kąpieli z wersji taśmowej na hurtową :)
- Kolejnym hitem łazienkowym jest duuuże lustro. Praktycznie przez całą ścianę aż do prysznica możemy się przeglądać. Na początku miałam wątpliwości, bo bałam się jego czyszczenia, ale okazało się, że to żaden problem i wcale się tak nie brudzi. Oprócz tego, że nie ma problemu z goleniem się męża i moim malowaniem w tym samym czasie, to optycznie bardzo powiększa łazienkę, która niestety jest długa ale wąska.
- Kolorystyka. Od samego początku wiedzieliśmy, że nie będzie to nasze docelowe mieszkanie. Z czasem chcieliśmy kupić coś większego, a to wynająć. Dlatego szukając kafelek skupiliśmy się na tym, żeby były w miarę ładne i możliwie najtańsze. Pomimo panującej obecnie mody na szarości, nie znaleźliśmy tanich i ładnych. Ostatecznie wybraliśmy promocje w Castoramie, 30zł/metr kafelek beżowo-czarne + dekory ze wzorkami i wywijasami. Nie sądziliśmy, że okażą się one totalnym hitem dla dzieci. Każda mama wie, że noworodki lubią patrzeć na kontrasty, a nasza łazienka to jeden wielki kontrast. Oba nasze Bąble od urodzenia były wpatrzone w nią jak w obrazek. Dzięki temu ubieranie, przebieranie i inne czynności były o wiele łatwiejsze. Ba! Nawet jak w pierwszych miesiącach wpadały w płacz z niewiadomego powodu, wystarczyło wejść z nimi do łazienki i był spokój.
- Tuż za podium, ale warto wspomnieć o kolejnym punkcie, a mianowicie o wiszącym kibelku i szafkach - hit ze względu na łatwość mycia podłogi.
KITY:
- Deszczownica - moje niespełnione marzenie w końcu się ziściło i okazało totalną porażką. Ani to wygodne, ani praktyczne. Woda leci po oczach, więc jak się kąpie we dwoje to nawet nie miałam jak spojrzeć w oczy mojemu mężowi - nie polecam. Do tego wszystkiego jak się przełącza wodę z słuchawki na deszczownicę podczas kąpieli, najpierw obrywa się lodowatą wodą, zanim zdąży zaciągnąć ciepłą, taką jak w słuchawce.
- Czarne kafelki na podłodze. Zło, zło i jeszcze raz zło. Widać każdy paproszek. Nie sugerujcie się nigdy wizualizacjami z Castoramy :)
- Tani stojak na szczotkę do toalety i papier. Szybko rdzewieje i wygląda wtedy okropnie, lepiej zainwestować w coś droższego i lepszego jakościowo. Nasze 50 zł wydane na stojak to zmarnowane pieniądze. Chociaż wtedy wydawało mi się, że to i tak dużo na coś, co ma trzymać papier toaletowy i szczotę do kibla😒.
Na dzisiaj tyle, obiecuję, że w najbliższych dniach pojawią się analizy kolejnych pomieszczeń :)
Jakie są Wasze łazienkowe hity i kity?